Raz, dwa, trzy, dzisiaj tutaj śpimy my!

Jeszcze w hostelu w Osz w Kirgistanie wracający z Chin backpakersi ostrzegali nas, ze w państwie środka będzie nam dużo trudniej o nocleg u ludzi, gdyż Chińczycy są dużo bardziej zdystansowani i odnoszą się z rezerwa do obcokrajowców. No i bariera językowa, bo jak wytłumaczyć ze chcemy przenocować „u ciebie na chacie”. Również w hostelu w Kaszgarze – pierwszym przystanku w Chinach po przekroczeniu granicy – inni podróżnicy potwierdzili nasze obawy. Nie ukrywamy ale gościnność jaka nas spotkała w „Stanach” delikatnie rzec ujmując nas rozpieściła wiec przepełnione czarna wizja rozbijania namiotu gdzieś w krzakach przy drodze ruszyłyśmy na podbój Chin. W koncu kto jak kto, ale my sobie rady nie damy?:P

Ku naszemu zaskoczeniu dość szybko wypracowałyśmy sobie system szukania noclegu.
Po prawie 2 miesiącach wożenia w worku namiotu w końcu nadszedł i na niego czas by ujrzał światło dzienne a raczej poświatę księżycową.

Przede wszystkim jak zaczyna się robić zmierzch należy wybrać dobrze „garkuchnie” w mijanej przez nas wiosce – raz żeby nie być głodnym, bo to źle wpływa na nasze nastroje, a dwa żeby się wyspać:) Po zjedzeniu całego ryżu, wypiciu morza zielonej herbaty i wstępnym zaprzyjaźnieniu się z właścicielami (mówimy ze jesteśmy z Polski, pokazujemy nasza trasę i się uśmiechamy, ewentualnie jak się kręcą jakieś dzieci po kuchni to mówimy ze są bardzo ładne – choć nie zawsze tak jest bo często są usmarkane po pas) przystępujemy do ofensywy. Wskazujemy właścicielom garkuchni miejsce które wybrałyśmy spośród miliona innych na nasz nocleg. Po polsku przy akompaniamencie rak pokazujemy ze mamy namiot (jeden, bo często Chińczycy myślą ze każda ma swój, ale to chyba jeszcze byśmy musiały ciągnąc ze sobą przyczepkę) i ze potrzebujemy właśnie tego miejsca by go rozłożyć. Jeśli właściciele nie załapią o co chodzi, to pokazujemy napisane „krzaczki” na kartce, które podobno oznaczają namiot (podobno, bo niektórzy nadal maja problem z odszyfrowaniem o co tym białym chodzi, przecież zjadły polowe moich tygodniowych zapasów). Na wymawianie słowa namiot po chińsku nie mamy co liczyć bo „czomphen” w zależności od prowincji czy napotkanej mniejszości wymawia się za każdym razem z innym akcentem.

Najczęściej jednak wskazane uprzednio przez nas miejsce przed budynkiem jest bezproblemowo akceptowane przez właścicieli garkuchni wiec zanim się rozmyślą szybko rozkładamy namiot. No właśnie przy rozkładaniu namiotu oprócz ludzi przybywających w knajpie towarzyszy nam jeszcze pół wioski, które zdążyło już zauważyć nasza wesołą obecność „na mieście”. Ku rozczarowaniu chińskiej publiki rozkładanie namiotu idzie nam zbyt sprawnie. Dlatego gdy już pierwszy odważny Chińczyk podejdzie i zajrzy do namiotu robią to wszyscy pozostali. Macają nasze karimaty i śpiwory wymieniaj się spostrzeżeniami i zasypują nas gradem pytań – czy się pomieścimy, czy nam wygodnie i czy nie marzniemy. My oczyścicie odpowiadamy na wszystkie pytania zgodnie z prawda – tak Ruda się rozpycha, Ogórek najdłużej się budzi, a ja ku przerażeniu Rudej mylę odgłos chrapania z chrumkaniem świni;) Ot takie wieczorne pogawędki ludzi:) W zależności od naszego zmęczenia publicznie myjemy jeszcze zęby i grzecznie zamykamy się w namiocie czekając aż umilkną ostatnie glosy by moc w spokoju zasnąć. A czasami jeszcze pijemy herbatę z naszymi gospodarzami i oglądamy z nimi chińskie seriale (ostatnio naszym hitem jest serial o Mulan, może dlatego ze rozumiemy fabule?:P)

Czasami śpimy w garkuchniach. Po zgaszeniu świateł na podłodze budzi się drugie nocne życie. A my tylko mamy nadzieje, ze karaluchy nie będą się za bardzo rozpychały i miejsca na podłodze starczy dla nas wszystkich.
Spanie w pomieszczeniach oprócz swojej niezaprzeczalnej zalety w postaci nie rozkładania namiotu, ma tez swoje wady, szczególnie gdy jesteśmy zamykane od zewnątrz roletami – biada jeśli uprzednio nieroztropnie opijemy się herbata a toaleta nie stanowi części knajpy.
Niekiedy nasz wybór noclegowni zaskakuje nas same. Szczególnie rano, gdy wystawiając głowy z namiotu napotykamy kilkanaście wpatrzonych w nas par oczu – no ale rozbijając się przed jedynym sklepem na wsi czego się spodziewałyśmy – biegających pand?

Wiemy tez ze rozbijając namiot wysoko w górach gdzieś na wysokości ok 3000m npm należy wybierać miejsce do spania obok namiotów pasterzy, bo tam na pewno nie będzie wiać w przeciwieństwie do miejsca oddalonego o jedyne 20m. 20 m a robi różnicę:)

No i jeszcze prognoza pogody na noc – śpiąc pod namiotem ważne jest czy będzie padać czy nie. Szczególnie jeśli jest się w regionie gdzie akurat kończy się pora deszczowa. Jeśli lokalna prognoza pogody (patrz Chińczyk) mówi że będzie padać, to robimy smutne miny i czekamy. Czekamy aż Chińczykowi zrobi się tez smutno i powie, że możemy rozłożyć namiot w szopie czy innym garażu. Zauważyłyśmy też, że ludzie bardziej przejmują się losem naszych rowerów niż nami. Bo często zdarza się, że my śpimy w namiocie przed budynkiem, a nasze rowery w budynku…

DSC_3405 ??????????????????????????????? ??????????????????????????????? ??????????????????????????????? ???????????????????????????????

Reklama

2 uwagi do wpisu “Raz, dwa, trzy, dzisiaj tutaj śpimy my!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s